Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 5 maja 2013

Nowości w postach #7

Ulotna // Opowiadania/Obyczajowe
- Jezu Chryste! 
- Ups.
Nina zabiera dłoń z ust i uśmiecha się niewinnie, Olivier dusi się ze śmiechu, goście zastygli bez ruchu niczym gipsowe rzeźby, Adrien zaś zakrztusił się wodą i zdołał wymamrotać tylko: ja chyba śnię.
Davis jak długi leży wyciągnięty na posadzce. Wygląda na żywego. W przeciwieństwie do swoich gdzieniegdzie podartych jeansów. Profilaktycznie trzyma się za głowę i przewierca Welch wzrokiem na wylot.
Mały kłamca.
Szybko przekonuje się, że wcale nie jest z nim tak źle, skoro zachował jeszcze na tyle uporu i złości, żeby rzucić złowrogo:
- Niech cię szlag.
Nina subtelnie pochyla się w jego kierunku i szepcze bezceremonialnie:
- Czy teraz moja tajemnica jest już bezpieczna?


Helfy // Opowiadania/Fan Fiction/Potterowskie/Huncwoci
                Znalazłam się w parku, do którego zawsze chodziłam z babcią zanim jeszcze poszłam do szkoły. Usiadłam na ławce trzęsącą się ręką próbując odgarnąć włosy wpadające do oczu. Pociągnęłam nosem starając się uspokoić, ale po chwili z mojego gardła wydobył się płacz. Oparłam łokcie na kolanach twarz chowając w dłoniach. Nie wiem ile tak siedziałam. Płakałam tak długo, aż poczułam, że już więcej nie mogę. Wyprostowałam się rozglądając się po okolicy. Zdążyło się już ściemnić. Otarłam policzki wierzchem dłoni nabierając powietrza w płuca. Przez chwilę oddychałam głęboko uspokajając się. Kiedy wstałam, zdałam sobie sprawę, że nie miałam ochoty wracać do pustego pokoju na poddaszu u Madame Malkin. Jutro miałam się stamtąd wyprowadzić. Tak jej powiedziałam, a ona już miała nowego najemcę. Roześmiałam się, ale ten śmiech nie był wesoły, lecz rozpaczliwy. Drugim ciosem było to, że nie miałam do kogo się udać. Ale pojawił się promyk nadziei. Zakon.



Achesa // Opowiadania/Historyczne
Mutnedżmet uśmiechając się lekko do Echnatona objęła małżonka, który wpatrywał się w księżniczkę zachłyśnięty jej nieziemską urodą. Ignorując tę niepokojącą oznakę duchowej niewierności przyłożyła wargi do jego ucha.
- Ta kobieta może spowodować wiele szkód - wysyczała przez zęby.
- Dlaczego tak uważasz? - spytał generał machając w jej stronę palcami. Księżniczka dostrzegła go wśród tłumu i uchyliła mu czoła, krocząc wraz z ojcem i macochą ku schodom prowadzonym do kolumnady przed północnym portalem pałacu.
- Gdy Echnaton odejdzie w zaświaty, będzie próbowała ratować swą skórę. A jak dobrze wiemy to tobie należy się tron.
Horemheb spojrzał na małżonkę. Jako regent faraona miał do tego pełne prawo. Ale był też Tutanchaton, który zagrażał jego przyszłej pozycji. Na szczęście był tylko potulnym, rozpieszczonym, nierozgarniętym dzieckiem, którego łatwo mógł się pozbyć, gdyby nadarzyła się taka okazja. Nie obawiał się niczego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>